...czyli kolejne 2 powody, dla których kocham Golden Rose miłością dozgonną! :)
Całkiem przypadkiem, w czasie przeglądania Waszych blogów, natknęłam się na 2 cudowne lakiery z linii Rich Color. Początkowo bardzo spodobał mi się odcień 05, jednak kiedy zobaczyłam, jak na paznokciach prezentuje się nr 52 - przepadłam.
Są to już któreś z kolei lakiery GR w mojej "skromnej" kolekcji (o tym wkrótce). Z każdego z nich jestem BARDZO zadowolona. Na moich paznokciach, które narażone są na zniszczenia mechaniczne (klawiatura, obicia np. o biurko) oraz chemiczne (płyny do naczyń itp.) trzymią się ok. 4 dni praktycznie bez jakiegoś większego uszczerbka. Dodatkowo szeroki pędzelek sprawia, że nie musimy się namęczyć, żeby szybko i sprawnie zaaplikować lakier na paznokcie. Ode mnie jeszcze duży plus za brak smużenia!
Aktualnie na moich paznokciach gości odcień 52. Jest to PRZEPIĘKNY blady róż, bez shimmera czy perłowego połysku (za którymi nie przepadam). Na zdjęciu powyżej może wydawać się, że jest on biały, jednak jest to wina oświetlenia, a raczej jego braku (pochmurna aura zepsuła efekt). Tutaj nałożone mam 2 cienkie warstwy, jednak już jedna daje fajny efekt i dobre krycie. Paznokcie prezentują się elegancko i dziewczęco zarazem. Dodam, że cena w sklepie stacjonarnym Golden Rose to 6,90 zł. Można spotkać je jednak w niższych cenach w osiedlowych drogeriach (ok. 5 zł) :)
Kolejny w kolejce do malowania jest oczywiście 05 ;)
*w tle możecie zobaczyć moją ukochaną kropeczkową pościel z IKEI ;)
Oraz w bonusie - kolejna zdobycz z mojego fioletowo-białego uzależnienia ;)
Wianek, kula - OBI, serducho - PEPCO, półka - IKEA.
Aaaaa!!!! i ja przepadłam! 52 mój ideał, muszę sie w niego zaopatrzyć w trybie natychmiastowym :)
OdpowiedzUsuńpiękny:)
Pozdrawiam
W dodatku mam go 3 dzień na paznokciach i ani myśli odpryskać czy się zdzierać! ;)
UsuńDziękuję za komentarz. Zrobiło mi się bardzo miło :) cieszę się, że właśnie tak mnie odbierasz, bo pokazanie prawdziwego siebie w świecie wirtualnym nie zawsze jest takie proste.
OdpowiedzUsuńA mój rudy mruczek wcale nie jest taki milusi. Ten to potrafi stwarzać pozory ;)
Może z czasem uda mi się pokazać jego prawdziwe oblicze, hihi :)