Pewnego dnia w Rzeszowie...


...czyli krótka relacja z nieoczekiwanej wycieczki na Podkarpacie :)

14 września miałam okazję (a dokładniej - moje paznokcie) uczestniczyć w szkoleniu firmy La Femme, a prowadzonym przez dwie moje przesympatyczne znajome - Annę Moj-Kowalską oraz Darię Duczek (Studio OBSESSION w Rudzie Śląskiej). O dziewczynach pisałam bodajże w grudniu, kiedy to również użyczyłam moich paznokci do stylizacji żelowej (mój piękny french!). 

Szkolenie odbyło się w Hotelu Prezydenckim i składało się z dwóch części - teoretycznej oraz praktycznej, w czasie której Daria wykonała stylizacje z wykorzystaniem żeli oraz lakierów hybrydowych. Bezwzględny szał wywołały dwie stylizacje - wężowa skóra na moich paznokciach oraz zdobienia biżuteryjne na paznokciach drugiej modelki, Patrycji. Paznokcie na palcach środkowych oraz serdecznych to hybrydy 3in1, a pozostałe - tradycyjne.




Moje hybrydowe węże wywołały duży zachwyt ze strony pań uczestniczących w szkoleniu. Po początkowej niechęci związanej z częścią teoretyczną (o czym przekonałam się słysząc rozmowę dwóch zblazowanych dziuń...), kiedy przechodziłam wśród rzędów, każda z zachwytem oglądała dzieła Darii, panie robiły zdjęcia i gratulowały talentu (a mi zgrabnych dłoni i paznokci ;)

Zdjęć zdobień biżuteryjnych niestety nie posiadam, ale zapraszam wszystkich na fanpage Studia Obsession oraz na bloga Darii, gdzie możecie zobaczyć, jakie cudeńka wychodzą spod jej sprawnych paluszków ;)

Poniżej kilka kadrów z Rzeszowa autorstwa Darii "Dariusza" Duczek:


 Taaa... wyjeżdżamy o 7:00 we mgle, trochę błądząc, ale docieramy do celu! Na foto - ja i Patrycja :)



 Po skończonym szkoleniu, głodne i nieco zmęczone odnajdujemy super knajpkę - i w końcu wyczekiwany obiad!


Najlepsze mojito, jakie piłam - bez kitu! :)


Chyba najbardziej zainteresował nas jubiler, gdzie były taaakie cudeńka w taaakich świetnych cenach!




Pora wracać, ale humory dopisują. Do czasu, aż po odjechaniu ze stacji benzynowej doszło do nas, że nie zatankowałyśmy :) Czyli kolejne kilometry w stresie, ale kto da radę, jak nie my?! Poniżej szalona pani kierowca Anna i śpiąca (a nie wygląda, no!) Daria :)


 Niedziela minęła w zaskakującym tempie, ja pierwszy raz mam hybrydy na paznokciach i wiem już, że nie ostatni, bo to super sprawa :)

Jendak! Znając mnie i moje uwielbienie jasnych paznokci w jednym kolorze, postanowiłam zmienić ich kolor na ukochany beż. I tak też się stało - tadaaam!


Jestem z nich BARDZO zadowolona, paznokcie są mocne, nie łamią się i wyglądają mega elegancko.

A jak Wam się podobają takie "gady" na paznokciach? :)

Pierwszy raz z Misslyn...


...czyli o najlepszej palecie w moim kosmetycznym zbiorze :)

Od zawsze miałam słabość do makijażu, o tym wie każdy. W swoich zbiorach dużo mam różnego rodzaju kosmetyków, w tym cieni do powiek. Zazwyczaj jednak korzystam z kilku sprawdzonych, przyzwyczajam się do ich kombinacji, dopóki nie znajdę czegoś nowego. Tak też było tym razem.

Wraz z siostrą wybrałyśmy się do Chorzowa, celem zakupu "najpiękniejszych na świecie i bardzo potrzebnych w naszych szafach" szpilek. Buty zostały zakupione (btw. cholernie wysokie szpile!), więc mimochodem nasze nogi poprowadziły nas do Jaskini Zła Wszelakiego (czyt. Hebe). Przechodząc pomiędzy regałami naszym oczom ukazały się piękne odcienie nude, beżu i brązu w palecie Misslyn. Totalnie "moje" kolory - czy to w ubraniu, we wnętrzach, czy w makijażu. Chcąc niechcąc oczywiście przygarnęłyśmy po paletce o nazwie "Natural" (była jeszcze wersja "Party" oraz "Classic").




Jak widzicie, kolory są ŚLICZNE. Możemy wybierać od śmietankowej bieli, po gorzką czekoladę. Do wyboru mamy cienie matowe oraz błyszczące. Pięć z nich to cienie z drobinkami, które świetnie grają ze światłem. Całe szczęście nie są to tandetne drobinki brokatu, który aż bije po oczach. Określiłabym to raczej jako shimmer - nawet w przypadku najciemniejszego odcienia.


Początkowo zastanawiałam się, czy potrzebna mi KOLEJNA paleta, KOLEJNE beże w mojej kosmetyczce. Przekonała mnie jednak świetna pigmentacja, której niestety nie potrafiłam uchwycić na zdjęciach. W połączeniu z bazą Hean'a otrzymujemy makijaż, który przetrwa każdą imprezę :)


Paletka kosztowała bodajże 32,99 zł. To chyba najdroższa paleta w moich zbiorach, ale biorąc pod uwagę, że kolory są na prawdę świetne i w stu procentach w moim typie, a w dodatku mamy tutaj aż 12 cieni - nie są to wyrzucone w błoto pieniądze. Oczywiście plułam sobie w brodę, że to takie marnotrawstwo, ale podobno "raz się żyje", a od zakupu paletki (czyli od jakichś 2 tygodni), towarzyszy mi w makijażu co dzień :)

Insta mix vol. 2 i wytłumaczenie...


...czyli kolejna porcja migawek z życia codziennego + krótko o moim zniknięciu.




  • Selfie jakoś mi nie wychodzą ;)
  • Artykuł trafiający w obecną sytuację...
  • "Wnętrze" mojej nowej paletki :)
  • A oto i ona!



  • Jeden z ulubionych deserów 
  • Mojito z KFC, które chodziło mi po głowie chyba 3 tygodnie - uwielbiam! :)
  • Czerwone paznokcie od niepamiętnych czasów i wieczorny relaks z filmem
  • Świerklaniec - spacer z siostrą w ramach relacji po imprezie w najlepszym klubie - Prime



  • W ostatnich dniach M&M'sy stały się moim uzależnieniem!
  • Przesyłka z Mohito - przepiękne bransoletki dla mnie i siostry
  • Kubek termiczny z Kauflandu - jeszcze czeka na spacery w chłodne wieczory ;)
  • Obcięłam grzywkę!




  • Sobotni jeansowy total look...
  • ...z udziałem koszuli z Lidla!
  • Cichobiegi a'la Valentino za całe 19 PLN
  • Uwielbiam Bigę, a ta oferta przebiła wszystko! :)



  • Tak, jak uwielbiam radlery, tak Carlsberg się nie popisał...
  • Kolejna Geneva do kolekcji :)
  • Wyjazd z Pogorii - prawie godzina w nerwach 
  • I cytat, który przyświeca mi od dłuższego już czasu!

A teraz słowem wytłumaczenia - moja miesięczna nieobecność spowodowana jest nie tyle brakiem czasu, co totalnym brakiem weny twórczej. No bo popstrykałabym coś, ale co i po co? Napisałabym coś, ale słowa jakoś tak się nie kleją... Pracy szukałam, szukam dalej i znaleźć nie mogę. Wsparcie? Proszę Was - po ponad 2 latach rozstałam się z facetem. Czy żałuję? Nie. Powiedziałam stanowcze "dość" kłamstwom prosto w twarz i stawiania mnie na końcu hierarchii, daleko za kolegami i chlaniem. Krzyczałam, płakałam - chyba pomogło, bo wstaję na nowo, jako lepsza osoba. Czy coś się dzieje nowego? Całkiem możliwe, ale na chwilę obecną nic więcej nie powiem. I tak wyjdę na tą, co to skacze z jednego związku w drugi, ale ludziom nie dogodzę nigdy - gadali i będą gadać zawsze, a ja w końcu muszę zacząć dbać tylko o swój tyłek.

Z rzeczy przyjemniejszych? Widzicie paletkę z Misslyn? Szykujcie się na recenzję, bo na chwilę obecną mogę stwierdzić, że "robi dobrze" :) Wypatrzyłam piękne szpilki i jutro jadę je zobaczyć - mam nadzieję, że maleństwa będą grzecznie czekać na mamusię :) W końcu 25 lat na karku, więc klasyczne czarne szpilki to "mast chew" - nic tak przecież nie podkręca kobiecości, którą na nowo odkrywam w całkiem nowym świetle...