Ramy, ramki, rameczki...


...czyli o mojej miłości do Ikei :)

Pamiętacie post, w którym pokazałam ramki z Ikei? Znowu zajrzałam do tej "jaskini zła" i wyszłam z kolejnymi ramkami :) Miałam już pomysł, brakowało materiałów.



Wybrałam ramy w trzech rozmiarach - 21x30 cm, 18x24 cm oraz 13x18 cm (seria NYTTJA).
Oprócz ramek potrzebujemy oczywiście ich wypełnienia, czyli wydruków lub zdjęć. Ja postawiłam na zwyczajne wydruki. Oprócz tego potrzebujemy także: haczyków (ja miałam takie plastikowe, na 2 gwózdkach), młotka, poziomicy (chyba, że nie chcemy mieć równych odstępów) oraz ołówka (do zaznaczenia miejsc na haczyki). Mi osobiście potrzebne były także kleszcze, gdyż musiałam wyjąć jeden z haczyków - bunt ściany :)





Tak prezentowała się moja poprzednia rama, również z wydrukiem na zwykłym papierze. Przy wyborze grafik do nowych ramek oraz ich konfiguracji spędziłam prawie cały dzień. Nie potrafiłam się zdecydować, jak je ułożyć i które grafiki miały być w której ramce. Ostatecznie jednak znalazłam "te" ułożenie i "te" wypełnienia. Wystarczyło tylko umieścić je na ścianie, co nie okazało się takie łatwe.


Po przejściu przez mękę z buntującymi się haczykami (wierzcie mi, wbijanie gwózdków w beton w bloku to nie jest łatwa sprawa), moje "dzieła" zawisły i cieszą oko.


Zwykłe ramki - niby nic, a zmiana dość duża. Kiedy moje wrzosy umrą śmiercią naturalną, ich miejsce zastąpią ukochane sztuczności, też z Ikei :)




2 komentarze:

  1. Kocham Ikea �� a całość prezentuje się idealnie

    OdpowiedzUsuń
  2. Faktycznie! Jakie to proste! A ja ostatnio kupiłam ramkę z gotowym napisem i pewnie w dodatku przepłaciłam...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz, każda uwaga jest dla mnie cenna!