Dresy z Lidla...


...czyli ludzie, o co ten hałas? :)

Od kiedy zobaczyłam w gazetce ofertę dresów z Lidla - przepadłam. Wiedziałam, że różowe spodnie muszą być moje. Aby "dorwać" odpowiedni rozmiar i kolor (albo w ogóle na jakieś się załapać!) trzeba być pod sklepem już przed otwarciem, nie ma zmiłuj. Jako, że w poniedziałek rano jechałam na uczelnię i po drodze mam Lidla, byłam tam kilkanaście minut przed 8:00. 

Jest to już któryś z kolei towar z oferty Lidla, na którym  bardzo mi zależało (poprzednio były to miętowe szorty). Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że zazdroszczę emerytkom tego poweru i siły przy przekopywaniu stert towaru w sklepie z samego rana i rzucania się jak dzikie na dresy albo adidasy. Osobiście udało mi się dorwać swój rozmiar i kolor. Niestety, z każdego rodzaju były chyba po 2 sztuki (w każdym rozmiarze), tak więc nie wchodzi w grę wizyta w Lidlu po 8:30... 

Ale do rzeczy. Znając jakość marki Esmara, miałam nadzieję na naprawdę dobrą jakość i po raz kolejny się nie zawiodłam. Za oszałamiającą kwotę 33 zł otrzymujemy świetny produkt! Materiał miękki, mięsisty, szwy solidnie wykonane, ściągacze i nogawki równej długości. Na niektórych blogach spotkałam się z zarzutami, że ubrania z Lidla to tylko dla plebsu, biedaków, że to ani ładne ani porządne i lepiej wydać na dres kilka stówek. Swoje zdanie na ten temat wyraziłam na blogu Gosi (http://goniaroniaa.blogspot.com/2014/01/dresy-z-lidla.html), która nota bene wygląda świetnie w lidlowym dresiwie :)

Poniżej wstawiam fotki autora całego zamieszania :)








I bonus...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bardzo dziękuję za każdy komentarz, każda uwaga jest dla mnie cenna!